Kościół św. Stanisława Kostki – to dawna cerkiew unicka p.w. św. Mikołaja. Pierwsza cerkiew istniała na tym miejscu przed 1630 r. W 1731 r. wzmiankowana jako drewniana. Obecną wzniesiono w latach 1795-1828 wg projektu architekta Losy de Losenau. Przed 1875 r. oddana wspólnocie prawosławnej. Remontowana w 1910 r. Rekoncyliowany jako kościół katolicki obrządku łacińskiego w 1918 r. Początkowo funkcjonował jako kościół rektoralny, później filialny parafii św. Mikołaja, a od 2001 r. kościół parafialny oo. Bernardynów oraz Sanktuarium Matki Bożej Sokalskiej (od 2002 r.).

 

 

 

Pytanie o prawdziwe rysy twarzy Jezusa i Maryi było żywe w Kościele od zarania jego dziejów. Pierwsi chrześcijanie, ograniczeni starotestamentalną niechęcią obrazowania Boga, zmagali się z dylematem, czy w ogóle można tworzyć wizerunki Boga i świętych. Rodząca się pośród kontrowersji sztuka sakralna, znajdowała usprawiedliwienie w licznych i niezwykłych legendach. Najpopularniejsze podania sławiły cudownie znalezione wizerunki, obrazy „nie ręką ludzką uczynione”, z najgłośniejszym autoportretem Pana, przesłanym przez samego Jezusa pobożnemu królowi Edessy – Abgarowi. Żyjąca w V w. Eudoksja, żona cesarza Teodozjusza II (408-450), promowała niezwykły obraz, wykonany, jak rozgłaszano, przez św. Łukasza, autora Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Obraz - relikwię należało powielić. Dwór zatrudnił wielu malarzy, którzy z trudem realizowali napływające zlecenia. Świątynie i pałace zapełniały się intrygującymi wizerunkami, które przypisywano Ewangeliście. Zadziwiającą płodność artystyczną Malarza - Ewangelisty usprawiedliwiano interwencją aniołów. Niebieskie duchy miały wkraczać podczas snu zmęczonego artysty i kończyć dzieła nadając im nadprzyrodzony, magiczny wdzięk. Największą sławą cieszyły się dwa wizerunki: rzymski z zatybrzańskiego kościoła św. Sykstusa i Dominika oraz konstantynopolitański – Hodegetrii, z klasztoru mnichów przewodników – Ton Hodegon (...)


Hodegetria konstantynopolitańska, jako narodowe palladium, zyskała rangę obrazu wzorcowego. Rysem najbardziej znamiennym hieratycznej kompozycji było podkreślenie godności królewskiej. Pierwotną nazwę, odnoszącą się do topografii miejsca, zaczęto interpretować alegorycznie, ukazując Maryję jako przewodniczkę w wierze – Hodegetrię. To nowe imię było szczególnie uzasadnione poprzez układ prawej dłoni Maryi, wskazującej na Jezusa – Drogę, Prawdę i Życie.


Obraz Hodegetrii dotarł również do Polski, na Jasną Górę. Ikonie od samego początku towarzyszyła sława oryginału Łukaszowego, malowanego przez Ewangelistę na deskach stołu domu Świętej Rodziny w Nazarecie. Jako pierwszy w naszej literaturze propagował ten pogląd sam Jan Długosz: „obraz (...) namalowany w sposób dziwny i rzadki kierujący swe najsłodsze wejrzenie w każdą stronę, gdziekolwiek się zwrócisz, o którym podają, że jest jednym z tych, które święty Łukasz ewangelista ręką własną namalował i który na to miejsce przyniósł książę Władysław Opolski”.

 

Obraz Jasnogórski uległ profanacji podczas rabunkowego najazdu husytów w 1430 r. Renowację ikony zlecił Jagiełło nadwornym malarzom, którzy na bizantyńsko - ruski oryginał nałożyli nowe dzieło, malowane precyzyjnie po linii cudownego oryginału, ale w konwencji gotyckiego stylu miękkiego. W ten sposób obraz stał się symbolem naszej kultury ukształtowanej między Wschodem a Zachodem. Być może w ekipie konserwatorów jasnogórskiego wizerunku był Jakub Wężyk. Nie da się ustalić tego z całą pewnością. Wiadomo tylko, że artysta pozostawał pod wielkim urokiem Ikony Częstochowskiej. Po utracie wzroku udał się na Jasną Górę, gdzie cudownie ozdrowiał. Gdy wrócił na Litwę, w dowód wdzięczności zaczął malować pamięciową kopię obrazu jasnogórskiego. Czekało go niezwykle trudne zadanie. Jako malarz ikon musiał przestrzegać rygorystycznego kanonu artystycznego. Kościół bizantyński, traktując sztukę jako posługę charyzmatyczną, wypracował cały szereg przepisów rządzących nie tylko pracą, ale i życiem malarza. Zarówno ogólna kompozycja, jak i poszczególne detale obrazów musiały być zgodne z Łukaszowym prototypem. Kolor szat, karnacji, gesty rąk, układ palców, kształt i kolor oczu, ust, dobór atrybutów – wszystko było strzeżone drobiazgowymi przepisami Kościoła. Stąd malarz, prowadzący bardzo zdyscyplinowany, ascetyczny tryb życia, daleki był od pokusy uwieczniania na tablicy przypadkowych emocji i upodobań. Tworzył prawdziwe arcydzieła, gdyż mógł jedynie dążyć do większej głębi, większego wysiłku otwarcia na wewnętrzne światło (światło Taboru) i duchowe namaszczenie. Był nie tyle artystą, co teologiem, malującym zgodnie z kanonem przekazywanym pieczołowicie przez świętych Ojców Kościoła wprost od jego twórcy, Łukasza Ewangelisty. 


Nic dziwnego, że Wężyk popadał w coraz większe skrupuły i nie będąc zadowolony ze swej pracy, powracał parokrotnie do Częstochowy. Pewnego poranka ujrzał na tablicy, którą całkiem zatartą wieczór zostawił, nadzwyczajną światłością otoczony wizerunek Najświętszej Panny przez anioła wymalowany i usłyszał słowa: „Jakubie i masz to w nagrodę za twoje pobożne pragnienia”. W tak niesłychanych okolicznościach miał powstać kolejny cudowny obraz maryjny należący do rodziny obrazów Łukaszowych – ikona Matki Boskiej Sokalskiej – obecnie otaczany kultem w nowym sanktuarium w Hrubieszowie (od 2002 r.). Było to dzieło kanoniczne: Hodegetria – zmaterializowany pomnik maryjnej pobożności i tysiącletniej już chrześcijańskiej ikonografii.

 

Hodegetria ukazuje Maryję w półpostaci, jakby w ramie okiennej, przywodząc takim obrazowaniem obyczajowość władców przemawiających do ludu z okna lub honorowej loży. Ogólny układ ciała, hieratyczna postawa oraz szczegóły gestów – są precyzyjnie wystudiowane i czytelnie objawiają królewską godność, autorytet i piękno. Wyprostowana dłoń Maryi kieruje uwagę wiernych w stronę Jezusa, prowadzi do Boga ucząc modlitwy i posłuszeństwa w wierze. Pełne majestatu Dzieciątko prawą rączką błogosławi, w lewej trzyma księgę Ewangelii. Nieco orientalna fizjonomia Dzieciątka nasuwa skojarzenie z małym faraonem, przywodząc słowa prorockie: z Egiptu wezwałem mego Syna. Ciemna karnacja Czarnej Madonny pozwala dostrzec starożytną metrykę, sięgającą czasu świętych ojców, a zwłaszcza pierwszego ikonopisa Łukasza. Bardzo uduchowione oczy ukazują bogaty świat wewnętrznych przeżyć. Usta zaś, w przeciwieństwie do oczu, jako wyraz fizyczności, odnoszą się do ciała przemienionego przez łaskę. Są drobne, nieco suche, wolne od cienia zmysłowości. Oddają harmonię zmysłów i spokój emocji poddanych władzy ducha. Lekki uśmiech wyraża bolesną radość i radosny smutek, stan wewnętrzny pożądany przez wschodnich mistrzów życia duchowego, zwanych hezychastami. Prosty nos, inspirowany najpiękniejszymi rzeźbami greckimi klasycznego okresu, oznacza szlachetne pochodzenie Maryi, najpiękniejszego kwiatu z królewskiego rodu Dawida. 


Kultura sarmacka Polaków odznaczała się szczególnym upodobaniem w dziełach charakteryzujących się nie pięknem lecz pobożnością i ponad zachodnie, często zmysłowe i rodzajowe obrazy, przedkładała uduchowione wizerunki wschodnie w sposób przedziwny do nabożeństwa zachęcające. Powodem takiego stanu rzeczy stawało się między innymi nasze położenie geograficzne na granicy dwu wielkich kultur: greckiej i łacińskiej. Spotkanie tych bogatych i odmiennych tradycji zrodziło niezwykłe osobliwości, nie występujące w innych regionach Europy. Do takich fenomenów należy między innymi stosowanie drogocennych okładów, zwanych potocznie sukienkami. Zakrywają one niemalże wszystkie polskie, cudami wsławione obrazy. Okłady haftowane, złote i srebrne, bogato cyzelowane, pokrywane dodatkowo gęstą siecią szlachetnych kamieni i dawnych, rodowych klejnotów, przydawały wizerunkom zupełnie nowy status niemalże relikwii. Blask precjozów spowijający Czarne Madonny, urzekał kojącym pięknem, intrygował i przyciągał. Jednocześnie, ten wyszukany kostium budził respekt i dystans, pozwalając zbliżyć się jedynie z wiarą i najwyższym namaszczeniem. Szacowne obrazy posiadały nawet po kilka par sukien, zmienianych w zależności od okresu liturgicznego (...)


Okładzinę obecnie przesłaniającą Cudowny Wizerunek czczony w Hrubieszowie, wykonał krakowski artysta plastyk Tadeusz Rybski. Metalowa suknia, wzorowana na ocalałym z pożaru dziewiętnastowiecznym okładzie, naśladuje ukwieconą łąkę. Zaklęte w srebrze i złocie kwiaty, urzekają bogactwem kształtu, stanowiąc czytelną metaforę duchowego piękna Maryi. Potwierdza to bogata obrzędowość ludowej pobożności, szczególnie w ceremonii poświęcenia ziół i kwiatów w uroczystość Wniebowzięcia Maryi, nazywaną potocznie świętem Matki Boskiej Zielnej. Wśród kwiatów wyróżnia się lilia, symbol dziewiczej czystości oraz róża. Pięć czerwonych płatków królewskiego kwiatu odnosi ikonografia do pięciu ran Chrystusowych, zaś złoto pyłku, do chwały bóstwa, ukrytej w skazanym na wyniszczenie człowieczeństwie. Jak róża pośród cierni – śpiewamy w Godzinkach – tak przyjaciółka moja pośród córek Adamowych. Dekoracja sukni, podobnie jak cały obraz, emanuje rodzimym sarmackim klimatem. 


Ruska Częstochowa, jak nazywano głośne w całej Rzeczypospolitej sanktuarium, przyciągała szczególnie wojsko, przechodzące pobliskimi gościńcami na kresowe pola bitewne. Rycerze wracali po zwycięskich bataliach, pod wodzą królów i hetmanów, przed oblicze Sokalskiej Hetmanki, by ofiarować Jej zdobyczne chorągwie, buławy i kosztowności. Sokal bywał twierdzą oraz miejscem strategicznych narad monarchów i szlachty, które odbywały się w atmosferze wiary i nieustannej modlitwy. Cudowne odpędzenie wojsk Bohdana Chmielnickiego od murów tegoż miasta w 1655 r. przysporzyło Maryi nowych czcicieli i ugruntowało wciąż wzrastające znaczenie sanktuarium. Wielkim wyróżnieniem, a zarazem kanonicznym potwierdzeniem żywego kultu, była koronacja Wizerunku papieskimi diademami. Ta doniosła uroczystość, mająca miejsce w roku 1724, była czwartą z kolei koronacją cudownego obrazu w Rzeczypospolitej. W roku 2009 przypada 285 rocznica tego pamiętnego wydarzenia.


Obraz Hodegetrii Sokalskiej słusznie postrzegany jest jako niezwykłej wagi skarb kultury i pobożności sarmackiej. Uchodzi jednocześnie za jedno z bardziej frapujących zjawisk polskiej sztuki sakralnej, godne wnikliwego studium. Na szczególną uwagę zasługują siedemnasto- i osiemnastowieczne naśladownictwa utrzymane w konwencji rusko - bizantyńskich Hodegetrii, przechowywane w muzeach i chórach klasztornych (Leżajsk, bernardynki krakowskie). Ich zaletą jest zachowanie czytelnego rysu malarstwa pogranicza kultur. Szkoda, że szerokiemu gronu odbiorców, zarówno wiernym, jak i historykom sztuki, bardziej znane i łatwiej dostępne są dziewiętasto – i dwudziestowieczne interpretacje, wzorowane na obrazie Maszkowskiego, który wystawiono w Sokalu po pożarze w 1843 r. Ta ostatnia grupa dzieł odchodzi niestety od konwencji malarstwa wschodniego, skutecznie zacierając niezwykle pasjonujący Łukaszowy topos, łączący nas przez Bizancjum z greckimi i rzymskimi korzeniami cywilizacji.

 

Ten wielki narodowy skarb, ikona Sokalskiej Hodegetrii wskazujący wierzącym Jezusa – Drogę, Prawdę i Życie – przez wieki otaczany czcią w Sokalu, znalazł na początku XXI w. swoje poczesne miejsce nie tylko w nowym sanktuarium w Hrubieszowie, ale także w sercach mieszkańców miasta i ziemi hrubieszowskiej

 

 

 

o. dr Cyprian Moryc OFM

 

 

Strona Sanktuarium
www.hrubieszow.bernardyni.pl